
Niełatwo napisać esej, który nie będzie nudny. Jeszcze trudniej trafić na książkę eseistyczną, którą pochłania się jednym tchem. Zbiór esejów, który Państwu polecam jest jak rozmowa przy kawie z kimś kto opowiada o swoim życiu, przeplatając je historią świata. Olivia Laing w „Republice ciał” osiąga właśnie taki efekt. Pisze z erudycją, ale bez sztuczności. Nawet poruszając trudne tematy, takie jak: przemoc, wykluczenie, choroba, seksualność, nie przytłacza, lecz otwiera nowe perspektywy.
Książka składa się z ośmiu esejów, w których autorka odwołuje się do twórczości i doświadczeń takich postaci jak Nina Simone, Martin Luther King, Allen Ginsberg, Wilhelm Reich (najbardziej kontrowersyjny z uczniów Freuda), Kate Bush czy performerka Justin Vivian Bond. Każda z tych postaci coś mówi o ciele jako arenie: oporu, ekspresji, bólu albo nadziei.
W pierwszym tekście Laing opisuje działalność Wilhelma Reicha, który widział ciało jako pole energii. Uważał, że nasze ciała mogą przechowywać emocjonalne i psychiczne napięcia w postaci „zbroi mięśniowej”, które ograniczają naszą zdolność do doświadczania przyjemności i pełni życia. Drugi rozdział, zatytułowany „Choroby”, poświęcony jest zmaganiom z nowotworem. Trzeci „Stosunki” to opis polityki seksualnej III Rzeszy, która podporządkowała ciała ideologii „czystości rasowej”. W czwartym eseju autorka przytacza refleksje Angeli Carter na temat twórczości markiza de Sade’a i zadaje pytanie, czy wolność jednych nie jest budowana na upokorzeniu drugich. Rozdział piąty ‘Świetlista sieć” opowiada o tym, że każdy kto przychodzi na świat zostaje umieszczony w sieci relacji z innymi a następnie bez pytania o zgodę w szufladce skonstruowanej przez społeczeństwo. W kolejnych tekstach Laing pisze m.in. o więzieniach „Cele” i zadaje pytanie: czym ma być kara? Odwetem, izolacją, czy szansą na zmianę? Przypomina też o tym, że ciało, również na wolności, może być więzieniem, jeśli podlega ciągłej kontroli społecznej. Ostatni esej, najbardziej osobisty dotyczy niebinarności i tego, jak występy artystki Justin Vivian Bond pomogły samej Laing odnaleźć się we własnym ciele.
Dla mnie była to lektura bardzo osobista. Czytając o chorobie, o napięciu między cielesnością a emocjami, myślałam o chorobie nowotworowej bliskiej mi osoby. To moment, gdy ciało staje się terenem walki nie tylko biologicznej, ale i psychicznej. Czy można powiedzieć, że niewyrażone emocje powodują raka? Czy żal, złość, napięcia kumulują się gdzieś głęboko, aż w końcu ciało mówi „dość”? Czy wystarczy chcieć i walczyć aby wyzdrowieć? Laing pokazuje dwie skrajne postawy wobec choroby: Susan Sontag walczącą z nowotworem za pomocą medycyny, oraz pisarkę Kathy Acker, szukającą ratunku w świecie uzdrowicieli i alternatywnych praktyk. Obie próbowały odzyskać kontrolę nad własnym ciałem i losem.
W młodości Laing zajmowała się ziołolecznictwem. Zrezygnowała z tego, ale nie porzuciła pytania, jak leczyć się z opresji. Jej książka przekonuje, że rzeczywistość nie jest zabetonowana i niezmienna, lecz przypomina raczej glinę, którą możemy modelować własnymi rękami. Warunek jest jeden: trzeba mieć odwagę, by się tego podjąć. Pisze: „Albo poddajesz się światu, albo go zmieniasz.”
Przeczytała i poleca:
Katarzyna Majchrzak
Wydział Opracowania Zbiorów Zwartych i Specjalnych